Okrutne odkrycie w Wólce Kosowskiej, może sprawić, że drastycznie zmienią się nasze gusta kulinarne.
W jednym z punktów gastronomicznych prowadzonych przez obywateli Chin, odkryto przechowywane w skandalicznych warunkach psy, wśród nich było również martwe zwierzę.
Ostatnie wydarzenia związane z branżą gastronomiczną, mogą oznaczać tylko jedno – zastanówmy się mocno, zanim coś zjemy z tak zwanej chińskiej budki. Aktywiści ochrony zwierząt, w jednym z takich chińskich punktów, odkryli na jego zapleczu, przetrzymywane w bardzo złych, wręcz skandalicznych warunkach – psy. Zwierzęta, były nie tylko skrajnie wyczerpane, ale wśród nich, był również martwy pies. Jaki więc był powód ich trzymania, bo na pewno nie były to pupilki do przytulania? Sprawę przejęła Policja, lekarz weterynarii, oraz Sanepid.
Żywe zwierzęta zostały zabezpieczone przez inspektorów i przewiezione do domu przejściowego, natomiast zwłoki martwego psa, zostały poddane sekcji. Obecnie, wytoczone jest oskarżenie przeciwko właścicielom budki, dotyczące znęcania się nad psami. Prokurator natomiast, oczekuje na wyniki od patomorfologa dotyczące martwego psa, oraz mięsa rozwieszonego na dachu budynku. Wydarzenie miało miejsce w Wólce Kosowskiej i tylko dzięki pracy Animal Rescue Polska, mogło ujrzeć światło dzienne. Powstaje jednak pytanie, skoro tak wiele jest tych punktów w naszym kraju, to jak tam wygląda – sytuacja z psami? Przypomnijmy, że kuchnia chińska jest bardzo popularna w naszej kulturze kulinarnej, głównie dzięki specyficznym przyprawom, jak i sposobom przyrządzania potraw. Jest też wiele potraw, który nie należą do naszego jadłospisu, a są przysmakiem w Chinach, jak np. pies po pekińsku. Z bardziej drastycznych dla nas informacji, może być sposób uśmiercania psów, które z humanitarnym działaniem nie ma nic wspólnego. Jest to na przykład gotowanie psa żywcem, lub wieszanie za szczękę na haku. Chińczycy twierdzą, że im bardziej pies cierpi, tym jego mięso jest smaczniejsze.
Tradycja jedzenia psów w Chinach sięga kilku tysięcy lat. Ten proceder wciąż jednak ma miejsce w południowo – wschodniej części Chin i choć wiele organizacji, zarzuca tamtejszą ludność falą oburzenia, to jednak wciąż trwa zabijanie i spożywanie psów. W tamtych rejonach, wygląda to niemal tak samo, jak ubój i jedzenie krów lub świń. To co Chińczycy, a szczególnie mężczyźni w wieku 40-60 lat, spożywają najczęściej, to gulasz z psa, serwowany z sosem, świeżą cebulą, orzeszkami ziemnymi i sezamem. Mieszkańcy tamtych rejonów twierdzą również, że mięso z psa, ma wyjątkowe właściwości lecznicze, jak np. podnoszenie potencji, leczenie zapalenia płuc, a nawet bólów stawów i kręgosłupa. Przysmakiem jest smalec z psa, który zarówno służy do jedzenia jak i do okładów, jako środek przeciwbólowy i leczący wszelkiego rodzaju choroby skórne. Wyróżniającym się miastem słynącym z jedzenia psiego mięsa jest Yulin, w prowincji Guangxi, które co rocznie organizuje Festiwal Psiego Mięsa. Organizacje ochrony zwierząt szacują, że w czasie tej imprezy, zjadane jest około 11 tysięcy psów, a w znanej szanghajskiej restauracji, w której podaje się potrawy z tych zwierząt, dziennie przerabia się tonę mięsa z tych zwierząt.
Czy jednak jest to powód do zmartwień, że również w naszym kraju, może dojść do tak makabrycznych rzeczy? No cóż, może dowiemy się tego, teraz dzięki śledztwu prowadzonym w Wólce Kosowskiej. Mało jest jednak prawdopodobne, aby tego typu mięso, było również serwowane w chińskich budkach w Polsce, przecież sanepid musi to jakoś sprawdzać i kontrolować. To co jest zatrważające, to hodowla tych zwierząt pod kątem późniejszego wykorzystania ich do spożycia. Szczególnie z takich hodowli słynie prowincja Jiangsu, gdzie specjalne farmy zajmują się przygotowaniem psiego mięsa. Psy ubijane, mają od 6 do 10 miesięcy i są przechowywane w bardzo ciężkich warunkach, zazwyczaj są to płaskie klatki, mieszczące od 10 do 12 psów. W takich klatkach transportuje się je również na targ. Tam na oczach widzów, odbywa się „show” w którym przeprowadza się okrutną egzekucję psów. Powszechne metody ich uśmiercania to katowanie kijami na śmierć ( jak twierdzą fachowcy, mięso wówczas jest kruche) traktowanie prądem, ogniem, lub gotowanie żywcem.
Często też, w momencie kiedy zwierzę jeszcze żyje, obcinane są im łapy, lub obdzierane są ze skóry. To jednak tylko wycinek, wszystkich tych okrucieństw zadawanych tym zwierzętom. Taki pokaz, jest oglądany na targu przez niewzruszony tłum, w którym znajdują się również małe dzieci i kobiety. Od 2013 trwa wiele kampanii Animals Asia, która zachęca Chińczyków do zrezygnowania z jedzenia mięsa z psów i kotów, ludność jednak nie ugina się pod tą presją i wciąż są to główne składniki potraw. No cóż, trudno jest wykorzenić kultywowanie wielowiekowej tradycji. Miejmy tylko nadzieję, że ta tradycja pozostanie w miejscu, w którym powstała. Przypadek w Wólce Kosowskiej, wskazuje jednak na coś innego, co może wywołać poważne konsekwencje dla chińskiego biznesu, nawet jeśli okaże się to tylko wydarzeniem związanym ze spożywaniem psów, wśród samym właścicieli budki. Pozostaje jeszcze sprawa wiszącego na dachu budynku mięsa. Z czego jest pozyskane i jakie było jego przeznaczenie? Pewnie nie długo się o tym dowiemy, ale do tego czasu, może warto korzystać z tradycyjnej polskiej kuchni.